Dziecko już mamy, miejski wózek też, niemniej tęsknym wzrokiem spoglądamy na rodziców jeżdżących rowerem ze swoimi pociechami w przyczepce?
A może widzieliśmy na spacerze gdzieś w terenie jak ktoś ze sportowym wózkiem z dużymi kołami śmigał po wertepach na których nasz zwykły wózek odmawiał współpracy?
Jeżeli tak – trzeba się zastanowić nad zakupem takiego rydwanu 🙂 Decyzja ta prosta nie jest, bo i ceny takich wózków mogą zwalić z nóg.
W tym artykule postaramy się trochę pomóc rodzicom, którzy chcieliby się zdecydować wydać pieniądze na taką zabawkę.
Na samym początku wspomnę, że ten artykuł powstał na podstawie mojej wiedzy z połowy 2018. W tym czasie mogły pojawić się nowe modele wózków – polecam to sprawdzić.
To że taki wózek będzie dla nas niezbędny, wiedzieliśmy już od dawna. Nie planowaliśmy radykalnie zmieniać naszego aktywnego trybu życia wraz z przyjściem na świat Szymka. Stąd też taki wózek stał się koniecznością.

Mając trochę analityczny umysł poczułem się trochę zagubiony w gąszczu dostępnych możliwości no i cen jakie te wózki osiągają.
Wymagania
Chariot/Thule, Croozer, Burlay, Qeridoo, Nordic Cab i inne – firm robiących takie cacka jest trochę. Jak wybrać wózek, który spełni nasze oczekiwania a nie zrujnuje nas finansowo – to było nie lada wyzwanie.
Jakie były nasze wymagania:
- duże kółka – w końcu ma się łatwiej jeździć,
- opcja joggera (duże kółko do biegania i jazdy terenowej) – super sprawa dla kogoś kto chce korzystać z wózka w terenie jak i biegać,
- dyszel do jazdy za rowerem (jako przyczepka),
- możliwość dokupienia/dorobienia zestawu ski do korzystania z wózka zimą,
- amortyzacja – bardzo istotna, kiedy korzystamy z wózka w terenie jak i jeździmy na rowerze,
- hamulec ręczny – wg nas niezbędny przy pokonywaniu stromych podejść i zejść,
- możliwość zamontowania hamaczka (dla dzieci do 12 miesiąca życia),
- wysoki uchwyt/możliwość jego regulacji (mam prawie 2m wzrostu),
- kółka spacerowe – aby nasz wózek był w miarę uniwersalny i bardziej manewrowy w warunkach miejskich,
- możliwość odchylania oparcia (jak dziecko zaśnie),
- dobra wentylacja – tutaj kluczowe okazały się otwierane okienka boczne,
- solidna i bezpieczna konstrukcja (w końcu wozimy w niej naszego dzieciaka),
- przyzwoita cena 🙂 – czyli max 3000 zł.
Uff – wymagań było trochę i ciężko było je wszystkie spełnić w jednym wózku. Pewne było to, że musimy kupić wózek używany. Nowy, który by spełniał nasze oczekiwania był jak dla nas stanowczo za drogi (ceny na poziomie 4.5-5 tyś złotych).
Mając zdefiniowane kryteria trzeba było wybrać te najważniejsze, którymi będziemy się decydować przy wyborze konkretnego modelu. Z góry napiszę, że nasz wybór padł na Thule CX1 – ze względu na poniższe, najistotniejsze z naszej perspektywy wymagania:
Wentylacja. Tego typu wózki mają odpinaną przednią klapę, która często jest dwuczęściowa. Górna warstwa ma chronić przed wiatrem i deszczem, dolna to moskitiera. Thule dodatkowo doposaża swoje wózki w osłonę przeciwsłoneczną, która jest super rozwiązaniem na upalne dni.
Wentylacja też zapewnia dopływ powietrza z tyłu wózka. Niemniej dla nas okazały się najistotniejsze boczne okienka i możliwość ich odpinania. Bo jadąc wózkiem na rowerze, albo biegając, to raczej będziemy mieć zamknięte obie osłony z przodu, aby dzieciaka nie przewiać. Niemniej przy większości rozwiązań zostaje wtedy tylko opcja wentylacji od tyłu. Co wg nas jest niewystarczające w ciepłe dni. Stąd wybór padł na CX, który ma te okienka w pełni odpinane (pod nimi jest moskitiera). W starszych/niższych modelach (Coguar) część okienek była wykonana z moskitiery, reszta z nie przewiewnego gumowego materiału – co było jakimś pośrednim rozwiązaniem.
Hamulec ręczny. Po doświadczeniach ze zwykłym wózkiem i chodzeniu z nim pod górę/dół (ach to Podgórze w Krakowie) zdecydowaliśmy, że nasz wózek obowiązkowo musi mieć hamulec ręczny. Przydał nam się on wielokrotnie, szczególnie przy stromych zejściach, kiedy to wózek mocno ciągnie w dół i aby nie stracić równowagi dobrze jest sobie trochę go przyhamowywać.
Amortyzacja. Sprawa kluczowa, szczególnie jeżeli zamierzamy w naszym wózku wozić już kilkumiesięcznego bąbla. Coraz więcej wózków sportowych ją ma – więc jest i większy wybór. W naszym CX amortyzowane są tylne koła (amortyzatory listwowe). Niestety jeszcze nie widzieliśmy rozwiązania, które by amortyzowało też przednie koło (joggera). Przy czym w CX nie jest to zbyt duży problem, bo wózek bardzo łatwo przechyla się do tyłu i większe nierówności można pokonać tylko na dwóch tylnich kołach.
Odchylane siedzenia. Tego wymagania niestety nie udało się spełnić – CX nie posiada takiej opcji. A z naszych doświadczeń już wiemy, że coś takiego byłoby przydatne. Jak dzieciak zaśnie, to fajnie jest trochę odchylić go do tyłu (co w naszym wózku robię poprzez podniesienie przedniego kółka), aby jego głowa tak nie kiwała się na boki.

Co wybrać?
Do mojego porównania wpadły wózki:
- Thule/Chariot
- CX,
- Coguar,
- Sport,
- Cross
- Croozer Kied plus,
- Nord Cab
- Urban
- Explorer
- Burley D’Lite.
Finalnie – ze względu na nasze najistotniejsze wymagania no i cenę nasz wybór padł na Thule Chariot CX1. To starsza konstrukcja od obecnie produkowanych, ale bardzo dobrze dopracowana. Thule przejął firmę Chariot i technologię produkcji wózków która ona od lat je produkowała. Stąd na różnego rodzaju aukcjach możecie zobaczyć różnego rodzaju nazwy – począwszy od Chariot (przed przejęciem) poprzez Thule-Chariot (marka przejściowa) aż po Thule.
Tak jak pisałem, niestety, ale nie udało się wszystkich wymagań zrealizować w jednym wózku. CX niestety nie posiada odchylanego siedzenia. Mają go nowsze konstrukcje takie jak Cross czy też Sport (najwyższy model). Niestety z racji tego, że są one produkowane od niedawna, ich ceny są zaporowe.

Zakup
Warto przemyśleć to, ile macie do wydania i jakie są Wasze najistotniejsze wymagania. Na tej podstawie warto przejrzeć ofertę i zdecydować.
Dodam, że w Polsce używanych wózków tego typu na aukcjach nie znajdziecie zbyt dużo (ale jest ich sukcesywnie coraz więcej). Stąd też i ceny trzymają się na relatywnie wysokim poziomie. Dlatego polecam osobom, które mają znajomych w Austrii/Niemczech poszukanie takich wózków na portalach ogłoszeniowych:
NIemcy: https://www.ebay-kleinanzeigen.de/
Austria: https://www.willhaben.at
W tych krajach możemy te wózki znaleźć za przyzwoitą cenę w bardzo dobrym stanie. Niestety nie mamy co liczyć na wysyłkę – trzeba zorganizować odbiór osobisty.
My tak kupiliśmy nasz wózek, dzięki naszemu koledze z Klubu Wysokogórskiego Kraków (dzięki Hubert!), który akurat był przejazdem w Niemczech i nam go odebrał.
Wyposażenie
Wózek to jedno, a wyposażenie to drugie. Musicie mieć świadomość, że często te wózki są sprzedawane tylko w opcji przyczepki rowerowej – razem z wózkiem dostajemy dyszel do roweru i tyle. Żadnych dodatkowych kółek, hamaczków itp.
A to co będziemy potrzebować to:
- obowiązkowo kółko jogger (duże kółko z przodu),
- kółka spacerowe (do zastanowienia – my z nich rzadko korzystamy i da się bez nich obejść),
- hamaczek dla niemowlaka do 12m (o ile chcemy takiego małego dzieciaka wozić),
- dyszel do roweru wraz z mocowaniem rowerowym (o ile go nie ma w zestawie),
- wkładkę do fotelika dla dzieciaka już po 1 roku życia,
- zestaw ski – czyli nartki + dwa dyszle aluminiowe + pas biodrowy (to da się dorobić).
Te wszystkie zabawki osobno kosztują trochę – warto jest poszukać aukcji, na której znajdziemy wszystko razem.

Zastosowanie
Nasz wózek znalazł szereg zastosowań:
- Skałki. Takim wózkiem możemy łatwiej dojechać pod skałę, a dodatkowo możemy powrzucać bagaże do wózka.
- Bieganie. To jest super opcja na spacer i jednocześnie trening. Wózek na łożyskowanych kołach jedzie praktycznie sam, więc opory toczenia są niewielkie. Sam dodam, że nie dostrzegam zbyt dużej różnicy czasowej przy bieganiu z wózkiem czy też bez. Niemniej jednak bieganie z wózkiem trochę obciąża górną część ciała, która kontroluje wózek. Dlatego fajną opcją jest w CX specjalny, podwyższony uchwyt na środku, który pozwala taki wózek prowadzić swobodnie jedną ręką (na zmianę).
- Jazda terenowa. Kolejna mocna strona takiego wózka – to jeżdżenie poza asfaltem po wszelakich drogach gruntowych i szutrowych. Wózek się świetnie prowadzi, a przez to, że bardzo łatwo podnieść przednie kółko, łatwiej jest nam pokonać większe
- Narty. Zestaw ski można kupić – koszt tego jest niebanalny (min 1000zł) albo zrobić samodzielnie. Ta druga opcja zakłada kupienie nartek dla dziecka i dorobienie do nich profili drewnianych, tak aby pasowały do kółek. Do tego dokupujemy dwie rurki aluminiowe ok 2m + stary pas biodrowy – może być od uprzęży wspinaczkowej, albo od biegowego pasa. Wszystko łączymy do kupy i mamy analogiczny zestaw za ok. 100 zł. My specjalistami od jeżdżenia na nartach nie jesteśmy, ale dużo naszych znajomych wykorzystuje tą opcję wózka dość intensywnie.
- Rower. Tego typu wózki z założenia są przyczepkami rowerowymi (pod taką nazwą też często możemy je znaleźć). Doczepianie do roweru odbywa się za pomocą specjalnego uchwytu, który montujemy do tylnej osi roweru i dyszla, który montujemy do wózka. Zaletą tego dyszla jest to, że przewrócenie się roweru nie powoduje przewórcenia się wózka (kulkowy przegub). Co do jeżdżenia rowerem z przyczepką, to znajdziecie szereg artykułów w Internecie. Z naszego relatywnie skromnego doświadczenia – to z małym dzieciakiem (my już jeździliśmy jak Szymon miał 6 miesięcy) trzeba jeździć ostrożnie o relatywnie wolno (tak max 15 km/h). Prędkość jest w dużej mierze uzależniona od podłoża. Na równej asfaltowej alejce możecie pozwolić sobie na więcej, ale już na kostkowej nawierzchni albo na starym asfalcie musicie zwolnić, tak aby drgania (pomimo amortyzacji) zbyt mocno nie przenosiły się na dziecko, szczególnie takie małe.
Przydatne linki
Bardzo ciekawy i pomocny artykuł, też miałam problem z wyborem wózka